Drill jak odgłosy wojny
Każde pokolenie chwyta się sztuki, by wyrazić swój bunt wobec zastanej rzeczywistości. Czasem dzieje się to lokalnie, czasem globalnie. Drill wyewoluował dość naturalnie na początku poprzedniej dekady jako mroczniejszy kuzyn konwencjonalnego trapu i pierwotnie był swego rodzaju nośnikiem brutalnych przeżyć młodych afroamerykańskich twórców, często zresztą bezpośrednio uwikłanych w gangsterski światek. Obok tej kryminogennej otoczki, w wyniku której w tekstach niejednokrotnie pojawiają się odwołania do prawdziwych morderstw i przestępstw, estetyka ta fascynuje słuchaczy i socjologów skalą autentyzmu w oswajaniu i przepracowywaniu ciężkich tematów. Trudno chyba w muzyce ostatnich lat, w której kategoria 'szczerości’ jest tak obśmiewana, znaleźć bardziej nihilistyczny, rozliczeniowy i nieudawany styl. Co więcej, nie jest to wcale estetyka z peryferii – serwis Pitchfork określił ją w swoim obszernym podsumowaniu z 2019 roku 'najistotniejszym podgatunkiem rapu dekady’, zaś z pierwotnej amerykańskiej, głównie chicagowskiej enklawy, nurt przez Wielką Brytanię rozprzestrzenił się po całym świecie, od Europy po Afrykę.
Dla zachodniego, w tym polskiego słuchacza estetyka ta do tej pory mogła wydawać się dość egzotyczna, odbierana bardziej z perspektywy abstrakcyjnej ciekawostki i pocztówki z innego uniwersum a la 'The Wire’.
Wszyscy wiemy jednak, co stało się 24 lutego i jak zbrojna agresja Rosji na Ukrainę przewartościowała rzeczywistość, jaką znamy. Zwłaszcza młodym ludziom, budującym sobie dopiero bezpieczną przestrzeń. Poczucie obcowania z brutalnym, niesprawiedliwym, pełnym przemocy światem niemal namacalnie i bardzo gwałtownie dotknęło i ich.
W efekcie turpistyczny, często wręcz świadomie niedopracowany, niechlujny, ale jednocześnie przesiąknięty zazwyczaj goryczą, wściekłością, buntem i żalem drill może stać się młodym Europejczykom znacznie bliższy, bardziej zrozumiały, a, kto wie, może i – zachowując świadomość gigantycznego rozdrobnienia bieżącej sceny – uniwersalny, bo najspójniejszy, jako współczesna muzyka protestu.
Rytmika drillu często przywodzi na myśl brzmienie wystrzałów.
Cały ten drill, czyli słów kilka o specyfice (pod)gatunku
Drill jest specyficzną odnogą rapu, a ściślej trapu. Czym te estetyki różnią się pod względem treści? W trapie tematy brutalności i narkotyków czy gangsterska otoczka równoważone są często wątkami imprezowymi czy związanymi z dążeniem do bogactwa. W drillu dominują brudne, ciężkie historie i dopiero w ostatnich latach, wraz z rozwojem międzynarodowych scen, zaczyna się to trochę zmieniać. Pod względem formy drill jest znacznie bardziej 'elastyczny’ strukturalnie. Znajdziemy tu dynamiczne i często nieoczywiste struktury rytmiczne (m.in. z wykorzystaniem hi-hatów), którym zdarza się odbiegać od uporządkowanego metrum 4/4. Nagromadzenie tych drobnych perkusyjnych wstawek często daje efekt brzmiący niczym wystrzały z karabinu maszynowego, co jeszcze bardziej scala formę i treść.
Jednocześnie jest to jednak muzyka niezwykle nihilistyczna, gorzka, wpisująca się w historyczny etos prymitywistów. Kompozycje są często narracyjnie dość niechlujne, szorstkie, takty zamiast pełnych linijek dopełniają stęknięcia, jęknięcia lub instrumentale. Niewiele tu też metafor czy jakichś wyrafinowanych figur stylistycznych – wszystko jest dosłowne i bezpośrednie.
Bazowy amerykański drill przeszedł pewną techniczną ewolucję wraz z rozlewaniem się na kolejne kontynenty – zwłaszcza gdy dotarł do Londynu. To właśnie tam nastąpiła kluczowa zmiana i pojawił się UK Drill: na końcu taktów w wyniku pracy producenckiej zaczęto dodawać różne wariacje basu i innych dźwięków, dopełniających urwane lirycznie wersy zaimplementowanymi w nie melodiami. Ciekawie opisał to cytowany przez BBC były raper Corey Johnson, który stwierdził, że młodzi drillerzy mówią to, co chcą przekazać i… odpuszczają, nie reagując na uwagi typu: 'ale kolego, jest jeszcze dźwiękowa przestrzeń, którą trzeba zapełnić!’. Dodał też, że są to często dzieciaki z ulicy, które nie chcą (a w niektórych przypadkach nie potrafią) właściwie 'liczyć’ muzycznie. Słynna w branży metafora, dobrze oddająca różnicę pomiędzy drillem oraz UK drillem, wypowiedziana przez jednego z brixtońskich nastolatków, brzmi: 'Jeśli chicagowski drill jest bronią palną, nasz jest nożem’.
Chicago? Bulls, Jordan i drill!
Chicagowskie fundamenty i najważniejsi twórcy
Początków świadomie tworzonego drillu wielu dopatruje się w utworze 'It’s a Drill’ PacMana z 2010 roku, w którym po raz pierwszy słowo to padło oficjalnie w kontekście muzycznym (’drilling’ w slangu oznacza atakowanie innego gangu).
Tak naprawdę cała estetyka ma jednak licznych ojców-założycieli. Wśród najczęściej wymienianych znajdziemy producenta Young Chopa oraz kultowych z dzisiejszej perspektywy wykonawców jak Chief Keef, Lil Reese czy Fredo Santana. Zwłaszcza dorobek pierwszego z wymienionych cieszy się u fanów szczególną estymą, a bardzo duża liczba jego singli to nagrania na wysokim artystycznie poziomie, które podbijają chartsy. W wieku zaledwie 16 lat utworem 'I Don’t Like’ udało mu się zająć 73 miejsce na liście przebojów amerykańskiego Billboarda.
Praźródeł można też szukać w twórczości Gucciego Mane i Wacka Flocka Flame, a także producenta Lexa Lugera.
Brutalna codzienność muzyków wielokrotnie stawała się powodem ogromnych kontrowersji. Wszystko dlatego, że w tekstach często dopatrywano się odniesień do prawdziwych morderstw, a spora część ludzi związanych ze sceną zginęła (w tym od postrzałów) – w 2010 roku wspomniany PacMan, w 2012 Lil Jojo, w 2020 roku zastrzelony został zaś robiący ogromnie dużo dla globalnej popularyzacji drillu Pop Smoke.
Jednocześnie jest to jednak muzyka niezwykle introspekcyjna, swoista psychoterapia dla ludzi ją wykonujących, których spojrzenie na świat jest naznaczone walką o przetrwanie. A często wręcz jedyna droga do wyrwania się choć częściowo z tego piekła. I właśnie w czasach, gdy hip-hop święci ogromne triumfy, to przestrzeń z ogromnym potencjałem do uniwersalnej wymiany doświadczeń dla młodych ludzi chcących buntować się przeciw złu.
Obok wyżej wymienionych artystów polecamy też sięgnięcie po numery takich muzyków jak Ballout, Black Kray, Bladee, Lil Jay czy Capo. Na pewno się nie rozczarujecie!
Fot.: Chicago Reader
Od Wielkiej Brytanii na podbój świata, czyli drill jest wszędzie.
Rozlewanie się na Europę i cały świat
Miejscem, które popchnęło drill ku jego dalszej globalnej ekspansji, była Wielka Brytania. To właśnie tam około lat 2012 i 2013 (twórczość składów 150 i 67, Big Shaq) wyewoluował UK Drill. Ta nieco bardziej nowoczesna i dopracowana produkcyjnie forma scaliła wielu twórców, a gdzieś od 2015 roku można ją uznawać za podgatunek, który w wyrazisty sposób oderwał się strukturalnie od swego amerykańskiego protoplasty. Duża w tym zasługa takich producentów jak Carns Hill czy Quietpvck. Obok przywołanych wyżej cech dotyczących aranżacyjnej ingerencji w takty wyróżnia go głębszy bas i znacznie bardziej skomplikowana rytmika, pokrewna mocno estetyce grime’u. Często spotykane jest tu tempo 140, zaś brzmienie obfituje w użycie mrocznych akordów czy wokalnych sampli. Co do tematyki – nic się nie zmieniło, wciąż jest brutalna, wręcz turpistyczna i opowiada o trudach życia młodych ludzi w otoczeniu pełnym przemocy i narkotyków.
Do najważniejszych wykonawców można tu zaliczyć m.in. takie postaci jak Pop Smoke, Ivorian Doll, Pete & Bas, Knucks, Kuru, Gully, Sus, Fleezus. Unknown T, Digga D, choć i to zaledwie pierwsze z brzegu ksywki.
Nurt ma się świetnie i z każdym rokiem wychodzą ciekawsze pozycje. Znajdziemy też rewelacyjny polski akcent, czyli kultowy już 'Dwutakt’ Alberto:
Pod koniec ubiegłej dekady wszystko zadziało się już błyskawicznie. Unowocześniony drill rozlał się na kolejne państwa – że wymienimy tylko Holandię, Niemcy, Hiszpanię, Portugalię oraz Polskę, a także Australię czy Koreę. Styl aktualnie robi furorę też w Afryce. Artystów z tej estetyki znajdziemy między innymi w Ghanie, RPA, Nigerii czy Kenii i wszędzie tam – zwłaszcza w ostatnich latach – powstały prężne, dynamicznie rozwijające się lokalne sceny.
Czy można więc mówić o estetyce, która stała się globalnym nośnikiem ciężkich przeżyć i traum młodych ludzi?
Fot.: Okay Africa
Drillowych wydawnictw z każdym rokiem przybywa.
Uniwersalny charakter mimo kontrowersji
Aby dostrzec sygnalizowane we wstępie tempo rozwoju estetyki i jej uniwersalny wymiar, warto przyjrzeć się liczbie wydawanych globalnie utworów, płyt, mixtape’ów w tej formule na przestrzeni lat. Weźmy pod lupę chronologiczną liczbę wypuszczanych wydawnictw w oparciu o wykaz na stronie RateYourMusic. Jeśli chodzi o drill, trend wygląda następująco:
2012 – 120
2014 – 285
2019 – 503
2021 – 848
2022 – 204 (na koniec marca)
A UK Drill?
2016 – 30
2019 – 386
2021 – 478
2022 – 101 (na koniec marca)
Tendencja wzrostowa jest więc ewidentnie zauważalna. Co więcej, nie są to seryjnie produkowane przeciętne nagrania, tylko produkcje o coraz wyższej jakości wykonania. Warto pamiętać, że drill to nie tylko muzyka o przestępczych porachunkach, ale przede wszystkim artykulacja skrywanych wewnątrz emocji przez młodych ludzi na różnych polach buntujących się wobec świata. Jego ogromną siłą jest też fakt, że nagrywania może podjąć się praktycznie każdy, zaś dodatkowo kawałki są zazwyczaj przesiąknięte specyficznym lokalnym kolorytem, co młodzieży z każdego zakątka globu pozwala zanurzyć się we własnych kontekstach i sprawach.
Właśnie tu tkwi ogromny, uniwersalny, buntowniczy potencjał tej wciąż rozwijającej się prężnie muzyki. I, oczywiście, być może będą kraje, gdzie drill ze względu chociażby na specyfikę kulturową nie będzie tworzony masowo. Z pewnością jednak, w dobie współczesnych gwałtownych geopolitycznych przemian (sytuacja w Ukrainie), duża liczba młodych ludzi również z naszego regionu jest w stanie znacznie lepiej poczuć stany i emocje, z którymi rówieśnicy mający trudniejszy życiowy start zmagali się już od swoich wczesnych lat.
Taka wspólnota doświadczeń, w obrębie tej globalnej muzycznej przestrzeni do psychoterapii i stylizowanej zgrywy, z pewnością przyniesie w najbliższych latach ogrom uchwytujących pokoleniowego ducha wydawnictw i aż sami jesteśmy ciekawi, w którą stronę to pójdzie.
Tekst: WM
Fot.: Clash Music