Wybory samorządowe za pasem, a skoro tak, kandydaci i ich komitety po raz kolejny zaczynają ścigać się w obiecywaniu niestworzonych rzeczy w zamian za oddanie na nich swojego głosu. Czy najbardziej surrealistyczne plakaty i pomysły – w myśl tezy „nieważne jak mówią, byle mówili” – zaowocują 21 października owocnym zwieńczeniem kampanii? Oto pięciu najbardziej barwnych kandydatów, którzy ewidentnie próbują stanąć w szranki z kultowymi spotami, takimi jak ten Ewy Szyszkowskiej-Papis uwiarygadnianej przez „starego trubadura” Mariana Lichtmana.

1. Włodzimierz Nowotniak

Można snuć opowieści o kolejnych planowanych inwestycjach, rewitalizacjach i długofalowych, mocarstwowych projektach, które sprawią, że standard życia wszystkich mieszkańców się poprawi. Można też uderzyć w konkret. I tak właśnie uczynił Włodzimierz Nowotniak. Marzy się wam restauracja McDonald’s w Sokołowie Podlaskim? Głosujcie! Po prostu. Bo kto by się przejmował resztą.

2. Tomasz Kałużny

Fontanna jako wyborczy wabik? Czemu nie. Z mrocznego, lynchowskiego wideo niespodziewanie wyłania się burmistrz Tomasz Kałużny, który obiecuje budowę kolejnej wodnej atrakcji, tym razem na rynku. Za cały komentarz wystarczy chyba nagłówek portalu września.info.pl: „Burmistrz Kałużny straszy, że zbuduje fontannę na rynku” .

3. Zbigniew Maj

Enigmatycznie brzmiące „13 punktów manifestu” to publikacja, w ramach której kandydat na prezydenta Kalisza snuje plany wprowadzenia w mieście takich udogodnień jak zakaz prac domowych dla uczniów czy płacenie mieszkańcom za segregowanie odpadów. Na szczęście obok znalazło się też miejsce dla poważniejszych spraw, jak choćby kwestia bezpieczeństwa.

4. Marcin Najman

Właściwy człowiek na właściwym miejscu? Sejmik Województwa Śląskiego z pewnością wzbogaci się o znakomitego, merytorycznego fachowca.

5. Grzegorz Gorczyca

Witamy w utopii. Domy i działki za 50 groszy, darmowe taksówki i 1000 złotych na każde dziecko. To oczywiście żart, na jaki pozwolił sobie biznesmen, ale przyznajcie, że na tle tego co powyżej przez chwilę daliście się nabrać. I to chyba najlepiej definiuje urok „kiełbasy wyborczej”, jaką co kampanię częstują nas kandydaci.

Nie zabrakło też brudnych zagrywek, jak np. „dowcip” wykręcony radnemu PiS Piotrowi Jankowskiemu, którego plakat zawisł na… ogrodzeniu cmentarza.

Nieprzyjemnie było też w Czerwonaku, gdzie ktoś zniszczył banery kandydatów.

Biorąc pod uwagę skalę dotychczasowego absurdu i fakt, że najbardziej emocjonujący okres wyborów dopiero przed nami, wydarzy się jeszcze pewnie wiele rzeczy, dzięki którym polska debata publiczna będzie ożywiona równie mocno jak amerykańska po tym, co kilka tygodni temu powiedział Kyle Green:

Tekst: WM