5 powodów, dla których nie dziwi nas, że „Korona królów” stała się hitem

"Korona królów", czyli średniowieczny „Klan” pod względem oglądalności robi furorę szczególnie wśród starszych widzów. Tłumaczymy na czym polega fenomen szumnie promowanej produkcji TVP, którą kochają widzowie i wyśmiewają krytycy.
.get_the_title().

Nie trzeba być filmową alfą i omegą, by dostrzec, że „Korona królów” to dość siermiężna próba przeszczepienia na polski grunt stylistyki tureckiego „Wspaniałego stulecia”. W efekcie, mimo zapewnień prezesa Jacka Kurskiego o arcyambitnym przedsięwzięciu na wiele lat, otrzymaliśmy historyczną telenowelę z plastikowymi postaciami i dialogami bijącymi po uszach sztucznością, której akcja rozpoczyna się w 1333 roku, wraz z objęciem rządów przez Kazimierza Wielkiego. A jednak, jeśli chodzi o oglądalność – chwyciło!

Z jakich powodów ta – umówmy się – niezbyt wyrafinowana produkcja stała się, i pewnie nadal będzie, takim hitem?

1. Inna specyfika odbiorcy telewizyjnego i internetowego

Oglądalność odcinków – fot. wirtualnemedia.pl

„Korona królów” to świetny przykład na to, jak duży rozdźwięk zachodzi dziś pomiędzy jakościowymi oczekiwaniami widzów przyzwyczajonych do oferty telewizyjnej a osobami, które dzięki dobrodziejstwom internetu miały okazję zderzyć się z serialami wycyzelowanymi pod każdym względem (scenariusz, reżyseria, aktorstwo, produkcja, soundtrack etc.). Nic więc dziwnego, że wśród osób 50+ nowy tytuł TVP w czasie emisji zagarnia aż 1/4 całego rynku telewizyjnego. Całościowo (na ten moment 13 odcinków) może się on pochwalić średnią widownią rzędu 2,66 mln odbiorców – a więc więcej niż „Klan” – zaś pierwsze dwa odcinki obejrzało odpowiednio 3,64 i 3,76 mln widzów. Warto oczywiście pamiętać, że wiele osób ogląda też „Koronę królów” po prostu „dla beki”. TVP w ogóle bardzo świadomie targetuje swoje produkcje – wystarczy się przyjrzeć, do jakich skojarzeń kulturowych odwołują się żarty w programach typu „W tyle wizji” (Stanisław Bareja, Sylwester Chęciński itd.).

2. Polskie „Wspaniałe stulecie”

Turecka produkcja przedstawiająca dzieje sułtana Sulejmana Wspaniałego i setki dworskich intryg, do których dochodziło w ówczesnym Imperium Osmańskim, okazała się dla TVP prawdziwym strzałem w dziesiątkę. A skoro tak, logicznym wydało się, że ta sama grupa widzów z radością przeniesie się na swoistą „polską kontynuację”. Inny kaliber i skala obu tytułów od razu rzuca się w oczy, niemniej założenie okazało się całkiem trafne. Również u nas akcja dzieje się więc w XIV wieku, prezentując wszystko to, co toczy się zarówno na pierwszym planie, jak i, co chyba ciekawsze, gdzieś na zapleczu i w kuluarach świata możnych.

Do tej pory odcinki kręcono w Inowłodzu i Bobolicach, ale jaskółki donoszą, że budżet zostanie zwiększony do 200 tys. złotych, a już 29 stycznia zdjęcia będą realizowane w Malborku, który będzie udawał węgierski Wyszehrad.

3. XIV-wieczny „Klan”

W nadmiarze telenowel dziejących się tu i teraz, których bohaterowie zmagają się z problemami w korporacjach, z tym, że ich wymarzony samochód jest za drogi, czy że dziewczyna, na której im zależało, odeszła z jakimś Markiem, nie mówiąc już o Jerzym biegającym z siekierą, „Korona królów” stanowi pewien powiew świeżości. Inne stroje, wnętrza czy rozrywkowo podane dziejowe ciekawostki na tle prozy życia codziennego z innej epoki sprawiają, że przy wszystkich tych scenariuszowo-aktorskich ułomnościach mamy tutaj do czynienia z „Klanem” przesuniętym o jakieś 700 lat wstecz. A już samo to dla wielu osób brzmi na tyle zachęcająco, by przynajmniej sprawdzić, o co w ogóle chodzi z tą „Koroną królów”.

4. Rozpływanie się w potędze, znaczeniu i bogatym dorobku oraz pokręconych dziejach Polski

W dobie tak ogromnej gloryfikacji tego, co polskie w mediach publicznych i nadmuchiwania balonika narodowej dumy do, momentami, wręcz niezdrowych proporcji, emisja takiej produkcji była tylko kwestią czasu. Oddajmy zresztą głos prezesowi Kurskiemu:

Telewizja publiczna wraca do opowiadania polskiego kanonu kulturowo-tożsamościowego i robi to w środkach wyrazu, które wreszcie trafią do widza masowej wyobraźni. Jest misją telewizji publicznej opowiadać polskie historie o polskich bohaterach, polskie piękne narracje i odtwarzanie prawdy historycznej w sposób zrozumiały, który dotrze do milionów, także młodych, Polaków.

Swoją drogą, czy was też trochę bawi, że rolę Kazimierza Wielkiego otrzymał akurat… Mateusz Król?

5. Czasowa perspektywa

TVP, dając gwarancję, że w swojskim serialowym uniwersum będziemy mogli uczestniczyć przez wiele lat, bardzo sprawnie zachęciło widzów do tego, by od początku spróbowali w nie wsiąknąć. Jak wielu z was (no dobra, na poważnie pewnie nikt, ale takie myśli musiały przemknąć przez głowę) rozmyślało niegdyś o tym, o ile bardziej emocjonująco oglądałoby się losy np. rodziny Forresterów w „Modzie na sukces”, gdyby znać je od początku, a nie od 2776 odcinka? Jasne, dziś są platformy VOD, ale, biorąc pod uwagę, że to dopiero początki „Korony królów”, powyższego błędu zaniechania można jeszcze uniknąć. Choć, zamiast tego, polecamy raczej wyłączyć telewizor i wybrać się na zimowy spacer.

Tekst: WM

TU I TERAZ