„Przyjechali tylko po socjal”. „Dorośli, zdrowi mężczyźni z iPhone’ami”. „Oni chcą wszystkiego za darmo, a rodowici Niemcy muszą na nich robić”. Tego typu argumenty bardzo często pojawiają się w debacie publicznej, niesprawiedliwie wrzucając do jednego wora wszystkich migrantów będących ofiarami ostatniego kryzysu. Tymczasem dane niemieckiej Federalnej Akademii Pracy pokazują, że uchodźcy zaskakująco prężnie wchodzą na tamtejszy rynek pełen wakatów.

W maju 2018 roku w Niemczech oficjalnie zatrudnionych było 306 574 uchodźców. W tym samym okresie ubiegłego roku ta liczba wynosiła 203 376, czyli aż o 100 tys. mniej.

Wyraźny progres widać także w liczbie zagranicznych gości pracujących na umowach gwarantujących pełne zabezpieczenie socjalne. Obecnie to 237 537, zaś 12 miesięcy temu ich liczba wynosiła 149 546.

Ponadto niemieckie społeczeństwo, podobnie jak polskie, starzeje się w bardzo szybkim tempie (pisaliśmy o tym więcej tutaj), więc odpowiednio zasymilowani przyjezdni mogą w tym kontekście okazać się wybawieniem.

W Niemczech szczególnie brakuje rąk do pracy w zawodach rzemieślniczych, dlatego nieustannie poszukuje się specjalistów. A przecież liczba uchodźców wynosi w tym kraju aż 1,5 mln.

Aspektem, który bardzo pomaga w odnoszeniu zawodowych sukcesów, jest zaś znajomość języka, na co za naszą zachodnią granicą kładzie się w kontekście zatrudniania azylantów ogromny nacisk.

I chyba słusznie. W końcu, jak mówił Ludwig Wittgenstein „Granice mojego języka wskazują granice mojego świata”.

Bezrobotnych azylantów zameldowanych w urzędach pracy jest obecnie w Niemczech (według danych na lipiec) 187 tys., zaś liczba wszystkich zarejestrowanych tam i rozglądających się za pracą uchodźców wynosi w tej chwili 482 tys.

Tekst: WM
Źródło: Newsweek