„Lodowa Przełęcz”, czyli audioserial w Tatrach. Niewyjaśniona tragedia sprzed stu lat
Tą tragedią w 1925 roku żyła cała Polska. Rodzina Kaszniców – Waleria, Kazimierz i ich 12-letni syn Wacław – spędzali urlop w Tatrach. W górskim schronisku spotkali grupę doświadczonych taterników, którzy postanowili pomóc im w zejściu do Zakopanego. Choć nie była to wyjątkowo trudna trasa, turyści w górach radzili sobie słabo – szczególnie Kazimierz Kasznica, który miał kiepską kondycję. Do tego spadł deszcz, więc mężczyzna narzekał na zaparowane okulary. Grupy postanowiły się więc rozdzielić. Kaszniców pod opiekę wziął młody student i taternik, Ryszard Wasserberger, a reszta zeszła swoim tempem. Jednak czas mijał, a ani Kasznicowie, ani Wasserberger nie docierali do Zakopanego. W końcu, dwa dni później, odnalazła się Waleria Kasznicowa – kobieta zeszła do Jaworzyny Tatrzańskiej, gdzie zaalarmowała TOPR. Okazało się, że tylko ona przeżyła tę przeprawę i przez dwie poprzednie dobry czuwała przy zwłokach mężczyzn. Zgodnie z relacją Walerii trójka zasłabła w górach, choć kobieta próbowała ich cucić, a dorosłych częstowała koniakiem, wszyscy zmarli.
Tajemnicza śmierć trzech osób natychmiast rozpaliła wyobraźnię czytelników prasy.
Pomysłów na to, co wydarzyło się na Lodowej Przełęczy nie brakowało: Kasznicową uznano trucicielkę, sądzono, że mężczyźni mogli zostać zamordowani, nie wykluczano też wpływu sił paranormalnych. Pojawiły się i bardziej racjonalne hipotezy. Co ciekawe, powodów śmierci Kazimierza i Wacława Kaszniców i Ryszarda Wasserbergera do dziś nie ustalono, a tragedia do dziś jest dowodem na to, jak nieprzewidywalne potrafią być góry.
O tej tragedii opowiada fabularyzowany audioserial „Lodowa Przełęcz”, który powstał na podstawie scenariusza Katarzyny Gondek i Katarzyny Szczerby.
Ta wyjątkowa produkcja ma Zakopane w swoim DNA.
Po pierwsze wzięli w niej udział aktorzy z tamtejszego Teatru im. Stanisława Ignacego Witkiewicza – w produkcji usłyszymy Adriannę Jerzmanowską, Krzysztofa Najbora, Emilię Nagórkę, Dominika Piejko, Kamila Jońskiego i Krzysztofa Wnuka. Po drugie całość nie została nagrana w tradycyjnym studiu, tylko w prawdziwych lokacjach i plenerach: w pracowni Teodora Axentowicza, Chałupie Sabały, Wąwozie Kraków, a nawet… na Kasprowym Wierchu. W zakopiańskim Kinie Sokół zaaranżowano na czas produkcji tymczasowe studio. – Naturalne, prawdziwe przestrzenie żyją i oddychają, dlatego zależało nam, aby w nich być i aby aktorzy nie tylko mówili do siebie, ale także wykonywali wobec siebie gesty, ponieważ każdy gest, każdy ruch generuje dźwięk, tak bardzo dla nas cenny – mówi odpowiedzialny za sound design Maciej Wirmański.
Niezwykłe skupienie na warstwie dźwiękowej audioserialu, sprawia, że „Lodowa Przełęcz” wciąga od pierwszych minut – nawet nad pogodną dyskusją w schronisku, od której rozpoczyna się produkcja, unosi się tu duch tajemnicy. Skondensowane odcinki tylko potęgują zainteresowanie, choć przecież z góry wiemy, że tragedia do dziś pozostaje niewyjaśniona. „Lodowa Przełęcz” to doskonały przykład na to, że teatr nie musi ograniczać się tylko do tego, co widać na scenie. Dobremu aktorowi niekiedy wystarczy sam głos, a odpowiednio zaaranżowana warstwa dźwiękowa może z powodzeniem zastąpić bogatą scenografię.
„Lodową Przełęcz” znajdziecie w aplikacji Audioteki.
Pierwszy odcinek dostępny jest bezpłatnie dla wszystkich użytkowników aplikacji, a kolejnych możecie słuchać w ramach subskrybcji Audioteka Klub.