W Chinach szaleje koronawirus, a ludzie wychodzą na ulice, by protestować
Z perspektywy europejskiej można odnieść wrażenie, że pandemia Covid-19 to już tylko historia. Maski wyrzuciliśmy, słowo 'kwarantanna’ wykreśliliśmy ze słowników, ponownie możemy swobodnie poruszać się po kontynencie. Chociaż decyzje dotyczące walki z wirusem SARS-CoV-2 podejmowane w krajach europejskich bywały krytykowane, to najpewniej powszechny dostęp do szczepionek sprawił, że mogliśmy wrócić do względnej normalności.
Jednak jeszcze dwa lata temu wielu chwaliło chińską strategię 'zero Covid’, która faktycznie początkowo przynosiła zadziwiająco dobre rezultaty i pozwoliła pozornie opanować pandemię, gdy w innych zakątkach globu dochodziło do masowych zakażeń. Od kilku tygodni z Chin dochodziły jednak coraz bardziej niepokojące informacje, które ostatecznie zakończyły się protestami.
Polityka 'zero Covid’ doprowadziła do tego, że organizmy często nie miały okazji 'zapoznać się’ z wirusem, przejść choroby i w konsekwencji nabyć odporności, a później nie wprowadzono powszechnej akcji szczepień. Populacja nie nabyła więc zbiorowej odporności, a sytuacja pogarsza się z powodu mutowania wirusa.
Problem ma wymiar nie tylko społeczny i zdrowotny, a także gospodarczy – ChRL pogrąża się w coraz większej izolacji, zakłócony zostaje łańcuch dostaw, a otoczenie międzynarodowe, które już opanowało wirusa, może w końcu zareagować radykalniej na przeciągającą się sytuację i rezygnować z współpracy z Chinami.
Fundamentem chińskiej strategii jest ścisła izolacja każdego zakażonego (niezależnie od stanu zdrowia). Plan był realizowany bardzo skrupulatnie, co doprowadziło do tego, że ludzie byli zamykani w miejscach odosobnienia, swoich domach, zakładach pracy i fabrykach, nawet jeżeli tylko jedna osoba z całej grupy była chora.
Z czasem do sieci zaczęły przedostawać się nagrania, jak zmęczeni tą sytuacją obywatele uwalniają się z fabryk i domów, niszczą ustawione zapory, które odcinają im drogę ucieczki. Chińczycy zostali właściwie uwięzieni w swoim kraju, są nieustannie poddawani masowym testom i ścisłym kontrolom (a koszty tego przedsięwzięcia rosną z każdym miesiącem). Upolitycznienie tematu doprowadziło natomiast do tego, że każda publiczna krytyka strategii jest traktowana równoznacznie z kwestionowaniem władz komunistycznych.
Gdyby Komunistyczna Partia Chin zmieniła obecnie front, to niejako przyznałaby, że przegrała w wyścigu z Zachodem i jej metody walki z Covid-19 jednak nie spełniły oczekiwań. Propaganda zatem działała na pełnych obrotach, a cenzura robiła wszystko, by społeczne niepokoje i niezadowolenie nie stały się tematem międzynarodowym.
Nie udało się – media na całym świecie donoszą, że Chińczycy po prawie trzech latach testów i izolacji rozpoczęli masowe protesty, które objęły już największe miasta kraju.
Demonstranci zgromadzili się w stolicy Pekinie i centrum finansowym – Szanghaju. Wielu trzyma czyste kartki papieru, aby wyrazić swój sprzeciw, a jednocześnie nie narazić się cenzurze (tzw. cichy protest). Ci bardziej odważni nawołują prezydenta Xi Jinpinga do ustąpienia. Bez wątpienia obecna sytuacja jest historyczna, bardzo rzadko bowiem zdarza się, żeby społeczeństwo publicznie krytykowało partię komunistyczną, ponieważ wiąże się to z surowymi karami.
Policja w dużej mierze zezwala na kontynuację wieców, niektórzy są jednak aresztowani przez funkcjonariuszy. W niedzielę setki ludzi zebrało się nad brzegiem rzeki w Pekinie, by zaśpiewać hymn narodowy i wysłuchać przemówień. Zgromadzenia uformowały się również w Szanghaju – relacjonujący to zdarzenie akredytowany dziennikarz BBC został zatrzymany i aresztowany, co natychmiastowo obiegło zagraniczne media.
Palisades, barrières et présence policière soutenue à #Shanghai dans la rue Urumqi et aux alentours. #Chine #China #protests pic.twitter.com/IrLyAW1gOu
— Frédéric Schaeffer (@fr_schaeffer) November 28, 2022
Protesty są nie tylko nowością, ale i ogromnym wyzwaniem dla chińskich przywódców, tym bardziej że wybuchają w kolejnych lokalizacjach – południowo-zachodnich miastach Chengdu i Urumczi, centralnym mieście Xi’an, a także w Wuhan – które uważa się za źródło koronawirusa.
Na nagraniach i zdjęciach, które pojawiają się w sieci, widać, jak ludzie wychodzą na ulice, wyburzają barykady i przewracają barierki.
Pomimo rygorystycznych środków, liczba zachorowań w Chinach w tym tygodniu pobiła rekord od początku pandemii. Nie tak dawno temu uważano, że masowe wychodzenie na ulice i nawoływanie do ustąpienia prezydenta Xi jest nie do pomyślenia. Jednak po niedawnym dramatycznym proteście na moście w Pekinie, który wielu zszokował, wydaje się, że podniesiono poprzeczkę dla wyrażania bardziej otwartego i ostrzejszego sprzeciwu (…) Jest to przejaw patriotyzmu, który można również odczytać jako wyraźny wyraz solidarności z innymi Chińczykami cierpiącymi w wyniku polityki 'zero Covid’ – i wezwanie do działania – pisze BBC.
Zdaje się, że tym razem szala goryczy się przelała i władza komunistyczna przeceniła to, ile mogą znieść ludzie.
Tekst: AC
Zdjęcie: Bloomberg/Twitter