W Berlinie powoli otwierają się kluby, ale nie będzie można w nich tańczyć
W poniedziałek, po dwumiesięcznej przerwie, otworzyły się w Polsce lokale gastronomiczne. Oczywiście w nowym reżimie sanitarnym – klienci barów i restauracji muszą więc zachowywać odpowiedni dystans i przestrzegać nowych zasad. Podobnie jest w Berlinie, gdzie powoli otwierają się już pierwsze kluby. Jak donosi Mixmag, wśród miejsc, które za chwilę otworzą swoje podwoje jest Sisyphos, Birgit & Bier czy Rummels Bay. Oczywiście i w nich wprowadzone zostały nowe zasady.
Klubowa rzeczywistość jest zazwyczaj jak najdalsza od zasad dystansowania społecznego.
Tłok, ocieranie się o innych, cudze płyny ustrojowe – tak w skrócie wygląda wieczór w klubie z perspektywy epidemiologicznej. Jak w nowej rzeczywistości organizować imprezy? Odpowiedź, zdaniem berlińskich lokali, jest prosta: nie da się. Dlatego też tamtejsze kluby na czas pandemii zamieniły się w ogródki piwne, w których można będzie wypić drinka czy zjeść pizzę.
Zarówno goście, jak i obsługa będą musieli nosić maseczki. Na czas pandemii znikną kolejki do baru – zamiast nich wprowadzona zostanie obsługa kelnerska.
Największa zmiana dotyczy jednak samych imprez: choć ogródki nie obejdą się oczywiście bez muzyki, będzie obowiązywać surowy zakaz tańca.
Tak więc Berlińczycy – i oczywiście nie tylko oni – będą musieli jeszcze trochę poczekać na spędzenie w swoim ulubionym klubie wieczoru z prawdziwego zdarzenia. Zwłaszcza że godziny działania ogródków także będą niezbyt klubowe – większość z nich czynna będzie od popołudnia do zaledwie 22:00. Pandemia nie jest oczywiście łatwym czasem także dla klubów. Ogródki, w których goście będą mogli kupić napoje i przekąski, są dla nich szansą na to, by zarobić przed końcem pandemii. Właściciele berlińskich miejscówek obawiają się jednak, że to może nie wystarczyć – zwłaszcza że za sprawą pandemii klubowe ogródki mogą przyjąć bardzo ograniczoną liczbę gości.
Zdjęcie główne: Pim Myten/Unsplash
Tekst: NS