Liège opodatkowuje kasy samoobsługowe, czyli jak Europa reaguje na automatyzację zakupów
W belgijskim mieście Liège zapadła decyzja, która odbiła się szerokim echem w całej Europie. Od 2026 roku każdy sklep i supermarket działający w granicach miasta będzie musiał zapłacić podatek w wysokości 519 euro rocznie za każdą kasę samoobsługową. To pierwsza w Belgii skutecznie wprowadzona regulacja, która obciąża kierunek, w jakim zmierza automatyzacja handlu detalicznego.
Władze Liège tłumaczą swoją decyzję potrzebą ochrony lokalnego rynku pracy oraz wsparciem drobnych przedsiębiorców, którzy nie są w stanie konkurować z dużymi sieciami inwestującymi w automatyczne systemy obsługi klienta.
Rada miejska, która przegłosowała uchwałę jednogłośnie, podkreśla, że wprowadzenie takiego podatku ma charakter nie tylko fiskalny, lecz przede wszystkim społeczny. Zastępowanie kasjerów maszynami oznacza dla wielu utratę miejsc pracy, a dla miasta osłabienie więzi społecznych i spadek aktywności w tradycyjnym handlu. Podatek ma obejmować każde stanowisko samoobsługowe, niezależnie od tego, czy klient sam skanuje produkty, płaci kartą bez udziału sprzedawcy, czy korzysta z automatycznych systemów weryfikacji towaru. W praktyce oznacza to, że duże supermarkety będą musiały zapłacić kilkanaście tysięcy euro rocznie, co dla części z nich stanie się realnym obciążeniem.
Miasto nie ukrywa, że liczy również na efekt symboliczny, chce wysłać sygnał, że automatyzacja nie może być jedynym kierunkiem rozwoju handlu.
Nie jest to jednak zupełnie pierwszy taki przypadek w Europie. Już w 2022 roku podobny pomysł pojawił się w brukselskiej dzielnicy Molenbeek-Saint-Jean, gdzie władze lokalne zaproponowały opłatę w wysokości ponad pięciu tysięcy euro za każdą kasę samoobsługową. Pomysł ten jednak został później unieważniony przez władze regionu Brukseli, które uznały, że rozwiązanie jest zbyt restrykcyjne i mogłoby prowadzić do nierównego traktowania firm. Liège jest więc pierwszym miastem, które faktycznie przekształciło ideę podatku od automatyzacji w realne narzędzie prawa lokalnego. Reakcje na decyzję miasta były skrajne. Zwolennicy rozwiązania wskazują, że w czasach dynamicznej cyfryzacji pracy i rosnącego bezrobocia technologicznego potrzebne są narzędzia równoważące skutki postępu. Argumentują, że każda kasa samoobsługowa to w praktyce jedno mniej miejsce pracy, a więc realna strata dla społeczności. Miasto, ich zdaniem, nie sprzeciwia się innowacjom, lecz przypomina, że automatyzacja ma też swoją społeczną cenę.
Z kolei przeciwnicy nowego podatku, w tym przedstawiciele federacji handlowej Comeos, twierdzą, że decyzja Liège to krok wstecz. Ich zdaniem podatek uderza w innowacyjność, zwiększa koszty prowadzenia działalności i tworzy niepotrzebne bariery administracyjne.
Przypominają, że kasy samoobsługowe nie eliminują całkowicie potrzeby zatrudniania personelu, ponieważ wciąż wymagają nadzoru i pomocy przy problemach technicznych. Dla sieci handlowych to także sposób na skrócenie kolejek i poprawę komfortu klientów, a nie jedynie środek do cięcia kosztów. Debata o podatku z Liège wykracza jednak daleko poza granice Belgii. W wielu krajach europejskich toczy się podobna dyskusja o przyszłości pracy w erze automatyzacji i sztucznej inteligencji. Wprowadzenie takiej opłaty można odczytywać jako symboliczny gest sprzeciwu wobec logiki pełnej mechanizacji życia codziennego, w której człowiek coraz częściej zostaje sprowadzony do roli użytkownika systemu, a nie jego uczestnika.